Strona główna Dermatologia i Laryngologia Septoplastyka

Septoplastyka

krzywa przegroda nosa
Septoplastyka, to popularny, choć budzący obawy pacjentów zabieg. Kojarzy się z brakiem możliwości oddychania nosem spowodowanym założonym opatrunkiem, krwią i bólem. Ale czy naprawdę tak jest?
Przedstawiam Wam materiał z „pierwszej ręki” choć w zasadzie powinnam powiedzieć nosa 😉

Krzywa przegroda nosowa

operować, czy nie?

To nie jest łatwa decyzja. Zwłaszcza wtedy, gdy nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, na czym polega zabieg i – co ważniejsze – z tego, jakie niedogodności prędzej lub później przyniesie przegroda niezoperowana. Na korekcję zdecydowałem się dość późno, dopiero przed czterdziestką… Żałuję tego… że operacji nie poddałem się dużo wcześniej.

Krzywa, ale może być…

„Operacja przegrody nosowej? A po co to komu! Przecież można z tym żyć! Z krzywą przegrodą nosową żyje tylu ludzi…”… do pewnego momentu idea operacji wydawała mi się fanaberią. Pierwszy raz o tym, że z moją przegrodą nosową niekoniecznie wszystko jest w porządku, usłyszałem wiele lat temu, jako dziecko, podczas rutynowych badań laryngologicznych. Lekarz nie widział jednak konieczności operowania, a nawet stwierdził, że krzywa przegroda nosowa zdarza się bardzo często, więc nie ma się czym przejmować. Jako nastolatek też usłyszałem o tym, że moja przegroda jest krzywa. Nawet kilkakrotnie. Ewentualną operację laryngolog i foniatra pozostawiali jednak w sferze niedomówienia, bo „właściwie, skoro nie ma Pan większych problemów z oddychaniem, to po co?… Chyba, że chce Pan zawodowo śpiewać.”. Nie chciałem…

Większych problemów z oddychaniem rzeczywiście nie miałem. Albo ściślej: nie odczuwałem. Jeśli od urodzenia praktycznie nie oddycha się prawą dziurką nosa, bo dopływ powietrza jest minimalny, dość ciężko jest wyobrazić sobie, że może być lepiej, czyli dostrzec problem. A o tym, że powietrze prawą dziurką nosa się nie przedostaje, lekarze nie mówili mi chyba po to, żeby mnie nie denerwować. Pierwszy odważył się powiedzieć mi o tym laryngolog na… komisji wojskowej. Ale na operację, mimo że o nią pytałem, szczególnie nie namawiał. A ja nie naciskałem.

Pierwsze podejście

Dziś raczej żaden laryngolog nie zbagatelizowałby sprawy, bo efekt skrzywionej przegrody prędzej lub później ujawni się w postaci mniejszych lub większych problemów z oddychaniem. Pomijając skłonność do kataru (np. przy zmianie temperatur) przez bardzo długi czas nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Powietrza zawsze wystarczyło, nie chrapałem, ani nie oddychałem głośno… Do czasu, aż zacząłem. I właśnie głośny, świszczący oddech podczas snu zmobilizował mnie do powrotu do laryngologa po latach. Choć katar też miał w tym swój udział, bo stał się permanentny.

Sprawę krzywej przegrody tym razem ciężko było zbagatelizować, bo endoskop odmówił posłuszeństwa przy pierwszej próbie sprawdzenia stanu nosa po prawej stronie. Po prostu nie było możliwości przepchnięcia go przez dziurkę nosową. Wcześniej tak źle nie było… Lewa dziurka nosa, permanentnie zatkana, w praktyce w ogóle uniemożliwiała oddychanie nosem. Laryngolog tymczasem przepisał kortykosteroid do nosa (Avamys) i wystawił skierowanie na tomografię zatok. Avamys pomógł o tyle, że świszczący oddech przeminął razem z katarem (o dziwo, pomogło po obu stronach nosa). Na tomografię trzeba czekać przynajmniej kilka miesięcy.

Operować, czy nie?

Skoro lek pomógł, może jednak zrezygnować z operacji? Podsumujmy, co wiem na tym etapie:

– przegroda nosowa jest krzywa

– przez prawą dziurkę nosa powietrze, o ile przechodzi w ogóle, to w ilości minimalnej, ale zasadniczo

nie sprawia mi to dużego dyskomfortu, póki dodatkowo nie pojawi się katar

– nos jest lekko krzywy (o tym laryngolog też nie zapomniał powiedzieć)

– problem z oddychaniem, jakkolwiek zniwelowany przez lek, może powrócić

Do wyboru są dwie opcje: operacja plastyczna nosa (rhinoplastyka), podczas której nie tylko przeprowadzona zostanie korekta przegrody, ale też zmieniony zostanie kształt nosa lub operacja przegrody (septoplastyka), która kształtu nosa nie zmieni, ale oddychanie ułatwi.

Przeglądam się w lustrze, a rodzinę i znajomych pytam, czy mam krzywy nos. Chyba nie jest tak źle, bo ani sam krzywizny mocno nie dostrzegam, ani nikt mi o niej nie mówi, ani nie przypomina. Konsultacja z kolejnym laryngologiem i z chirurgiem plastykiem przekonuje mnie, że oprócz korekcji przegrody nie ma w moim nosie nic do zrobienia, więc jednak septoplastyka. Tylko gdzie?… I u kogo?…

Czas jest najważniejszy

Tu sprawa zaczyna się nieco bardziej komplikować, bo jeśli podjęliśmy już decyzję, to warto zoperować się w zaufanym miejscu i u zaufanego lekarza. Dodatkowo trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, jak szybko ma nastąpić operacja. W szpitalu (NFZ), o ile nie zwolni się miejsce, czekać na septoplastykę trzeba nawet do trzech lat. W prywatnej klinice chirurgii plastycznej lub otolaryngologicznej (koszt: ok. 7.000zł.) czekamy znacznie krócej. Ze swoim lekarzem prowadzącym warto porozmawiać i upewnić się, jakiego rodzaju czeka nas zabieg: przede wszystkim, czy septoplastyka we wskazaniach powinna być połączona z innym zabiegiem laryngologicznym lub chirurgicznym, np. konchoplastyką (plastyką małżowin nosowych) lub radiochirurgią. Od tego, jakich zabiegów potrzebujemy, zależy dobór miejsca operacji i lekarza.

Omijam okres czekania na operację, przypomnę tylko, że jeśli bezwzględnego wskazania do szpitala nie ma, warto rozważyć prywatną klinikę (a w oczekiwaniu na termin z NFZ czasu na rozważania będzie dużo, średnio trzy lata). Przygotowań od chwili podjęcia decyzji o operacji do operacji zbyt wielu nie ma. Wymogiem jest jedynie zaszczepienie się na żółtaczkę. Do wyboru są dwie możliwości: krótsza (trzy szczepienia w trzy miesiące, przy czym po roku trzeba przyjąć jeszcze jedną dawkę, żeby utrwalić efekt) lub standardową (trzy szczepienia w sześć miesięcy). Z dnia na dzień decyzję o zabiegu mogą podjąć już zaszczepieni.

Akcja septoplastyka – dzień pierwszy

A jednak szpital. Dzień przed operacją trudno mi poznać się w lustrze (niestety, do zabiegu trzeba zgolić wąsy i brodę). Oprócz korekcji przegrody nosowej czeka mnie jeszcze zabieg radiochirurgiczny RaVoR (Radiofrequenz Volumen Reduction), którego celem jest redukcja przerośniętych tkanek nosa. Wchodzę do gabinetu, zastanawiając się, jakie muszę zrobić badania przed operacją. Okazuje się, że tomografia zatok, na którą kierował mnie wcześniej wspomniany laryngolog, nie jest konieczna. Oprócz badań krwi i EKG dzień wypełnia tylko wywiad anestezjologiczny. Mam zdiagnozowaną alergię na roztocza, więcej grzechów nie pamiętam… Avamys (aerozol do nosa) odstawiłem na dwa tygodnie przed operacją, profilaktycznie kilka dni przed operacją odstawiłem też tabletki na alergię (okazało się, że niepotrzebnie). Anestezjolog pozwala jeść i pić do północy i ani chwili dłużej. To i tak długo.

Akcja septoplastyka – dzień drugi

Od rana na czczo. Z jednym wyjątkiem. Na śniadanie – niebieska tabletka (chyba Dormicum). Pół godziny po jej przyjęciu ogarnia mnie senność. Zasypiam. Pewnie obudzą mnie przy przewożeniu na salę operacyjną…

…o, jedziemy! Tyle, że jestem już na wózku w pozycji siedzącej, a pielęgniarka informuje mnie, że już jest po operacji i wracam na salę. Gdyby nie opatrunek pod nosem, raczej nie domyśliłbym się, że już po wszystkim. Obecność setonów w nosie i fakt, że cały czas oddycham ustami, dociera do mnie dopiero po pewnym czasie.

Zabieg trwał około półtorej godziny i odbył się w znieczuleniu ogólnym (wierzę na słowo, bo kompletnie nic nie pamiętam). Polegał na usunięciu listwy przegrody nosowej po stronie prawej i redukcji obu małżowin nosa wspomnianą wcześniej metodą RaVoR. Po około dwóch godzinach na sali pooperacyjnej i pełnym wybudzeniu, wróciłem na swoją salę ogólną. Samopoczucie oceniam na „dobry z plusem”. Nic nie boli, szczególnej uciążliwości związanej z setonami w nosie nie czuję (oddychanie ustami przychodzi łatwo, trochę z wyłączeniem świadomości). Po kilku godzinach od operacji zasadniczo jestem gotowy na to, żeby jechać do domu… Przez trzy dni (wieczorem) będę przyjmować dwa leki: Exacyl, który pomoże w zmniejszeniu krwawienia pooperacyjnego i Paracetamol, jako lek przeciwzapalny. Prawdziwe śniadanie zjadam około osiemnastej (nie polecam jedzenia trzy do czterech godzin po wybudzeniu z narkozy).

Przeciętnie setony w nosie pozostają przez 12 – 24 godzin po operacji, a przegroda zostaje usztywniona teflonowymi lub silastikowymi płytkami, które wyjmowane są po około tygodniu. Tak procedura wygląda w klinikach chirurgii plastycznej. W szpitalu jest nieco inaczej. Przegroda usztywniona jest wyłącznie setonami (tamponadą), więc tamponada pozostaje w nosie znacznie dłużej (do czterech dni). W tym czasie stosowany jest dodatkowo opatrunek, który wsącza wydostające się z tamponady: krew i wydzieliny). Obrzęk nosa utrzymuje się kilka dni po usunięciu tamponady.

Akcja septoplastyka – dzień czwarty

Świadomie pomijam dzień trzeci, bo nic specjalnego się w nim nie dzieje. Nos nie boli, nie ma żadnych zasinień, ani widocznych zmian. Dyskomfort odczuwalny jest raczej z powodu dość częstej konieczności zmiany opatrunku pod nosem (choć pewnie jest to sprawą indywidualną), może zdarzyć się też sytuacja, w której obrzęk nosa związany jest z odczuciami alergicznymi… Właśnie! Przez cały dzień trzeci płakałem, jak bóbr (a raczej: płakałbym, gdyby nie pomoc w postaci tabletek Loratydyny). Nie każdy jednak ma ten ostatni problem, lekarze twierdzą, że raczej alergia zdarza się po operacji rzadko.

Nie polecam leżenia w szpitalu, ani pozostawania w klinice ani chwili dłużej, niż jest to konieczne. Trzeci i czwarty dzień po operacji, o ile nie są dniami spędzonymi we własnym domu, męczą znacznie bardziej, niż można przypuszczać. Lepiej jest spędzić ten czas w domu i na wyciągnięcie tamponady do szpitala lub kliniki przyjechać. Ale wyjście do domu nie oznacza, że wolno nam wszystko: unikamy nagłych i dużych zmian temperatur, nie męczymy się, zwracamy uwagę na to, żeby nie schylać głowy i nie pozostawać w tej pozycji, śpimy na plecach z głową uniesioną – jednym słowem: ściśle przestrzegamy zaleceń pooperacyjnych (zawsze dostaniemy je razem z wypisem albo przy konsultacji anestezjologicznej, ze zgodą na zabieg).

Dla mnie czwarty dzień był dniem wyciągnięcia setonów z lewej części nosa (w prawej, gdzie oprócz radiochirurgii wycinano płytkę z przegrody, setony zostały jeszcze dwa dni). To zdecydowanie najgorszy element całej operacji. Wyciąganie tamponady nie boli, nie trwa dłużej niż minutę, ale (to wiem z opowieści lekarzy i pielęgniarek) właśnie w tym czasie pacjenci najczęściej mdleją. Nie zemdlałem podczas wyciągania setonów, ale wspominam ten moment najgorzej z całego okresu operacji i rehabilitacji. Odczucie jest po prostu nieprzyjemne, choć nie da się porównać z niczym. Czujemy, jak coś szorstkiego przesuwa się wewnątrz nosa, a jednocześnie, jak ciepła krew w ilości całkiem sporej, wypływa razem z przesuwającym się setonem. Po wyciągnięciu czujemy… ulgę! Ale to nie jest jeszcze ta chwila, w której możemy powiedzieć, że oddychamy z ulgą.

Akcja septoplastyka – dni kolejne

Nie oddychamy z ulgą jeszcze przez przynajmniej tydzień. W tym czasie przyjmujemy leki, których zadaniem jest nawilżanie i natłuszczanie nosa, i likwidowanie mogącego w tym czasie występować kataru. W moim przypadku przez pierwszy tydzień był to Sulfarinol (zakraplanie rano, w południe i wieczorem), potem zmieniony na Pantherin (dwa razy dziennie) i Isonasin Septo (zawsze rano). Gojenie trwa długo, ale już po tygodniu czujemy różnicę. Dla mnie po trzech tygodniach od operacji tą różnicą jest spokojny i cichy sen, oraz odczuwalna możliwość oddychania prawą dziurką nosa. A to jeszcze nie koniec rekonwalescencji: gojenie potrwa jeszcze przynajmniej trzy tygodnie.

Niewielki obrzęk wewnętrzny i krwawienie utrzymuje się do półtora miesiąca po operacji, węch wraca stopniowo, nos udrażnia się coraz bardziej, ale zdarzają się sytuacje, w których nos jest po prostu zatkany (nie trzeba panikować, po prostu czyścić i czekać). Lekarza koniecznie odwiedzić trzeba jeszcze przynajmniej dwa razy: dwa tygodnie i miesiąc po operacji. Ważne, aby laryngolog lub chirurg sprawdził stan gojenia i oczyścił nos z powstających w nim skrzepów (samodzielnie możemy to zrobić tylko do pewnego stopnia).

Polecam!

Gdybym wiedział, jak bardzo nieuciążliwa jest septoplastyka, zdecydowałbym się na nią dużo szybciej. Komfort oddychania przychodzący razem z gojeniem się nosa jest nieporównywalny z drobnymi uciążliwościami zabiegu i rekonwalescencji. Już miesiąc po zabiegu przestajemy zachowywać specjalną ostrożność (choć i ona nie jest uciążliwa), a jedyne, co może się przytrafić, to… katar. A z tym można sobie poradzić już bez sali operacyjnej.